Fragmenty wyróżnionych prac:
Gdy chłopcy wychodzili z lasu, zaczął padać puszysty śnieg, który przykrył wszystko białą, puchową kołderką. Biegli więc szybko do domu, rzucając się śnieżkami. W drzwiach przywitała ich mama Lucjana, która bardzo się martwiła o syna.
– Nareszcie! Gdzie ty byłeś?! Odchodziłam od zmysłów!- jęknęła.
– Przepraszam… Przyprowadziłem wędrowca…
Mama mocno przytuliła i ucałowała chłopców.
– Opowiecie nam wszystko po wieczerzy. Teraz się pośpieszcie, bo wszyscy czekają. Lucek dał Jankowi czyste ubranie i razem zasiedli do stołu. Panowała radosna atmosfera, w powietrzu unosił się zapach choinki i pysznych pierniczków. Po wieczerzy usiedli wokół kominka i śpiewali kolędy. Niespodziewanie mama, ubrana w czapkę Mikołaja, zaczęła rozdawać prezenty. Wręczyła Lucjanowi duży pakunek. Chłopiec rozpromienił się
i nagle zauważył smutny wzrok przyjaciela.
– Nie martw, twoja mama na pewno wyzdrowieje. Proszę, ten prezent jest dla ciebie.
– No co ty, nie mogę go przyjąć.
– Możesz, ja już dostałem prezent. Magiczne i wymarzone święta…
Mama ukradkiem otarła łzę z oka i powiedziała:
– Jestem z Ciebie dumna synku!
– Mamusiu, teraz już wiem, co chciałaś mi dzisiaj powiedzieć, co w życiu jest najważniejsze. Zrozumiałem to, gdy zobaczyłem Janka w lesie. Najważniejsze, by sprawić bliskim radość. Najpiękniejsze prezenty nosimy w sercu…
Julian Słysz
W ten weekend przyjechałem do domu z Rzeszowa. Zwykle jak wracam do Kielc to całą rodziną siadamy do stołu, by zjeść kolację wspólnie. Mówimy o tym jak nam minął tydzień i co się zdarzyło. Najwięcej pytań kierowanych jest zawsze do mnie, bo jako jedyny mieszkam poza domem.
Rozmowę zaczęła mama:
- Karol co u ciebie… jak życie w internacie? Czy masz już wystawione oceny, może czekają cię jakieś ważne sprawdziany?
- Wszystko ok, daję radę i lekcje robię na bieżąco – opowiedziałem.
Tata wtrącił:
- To super. Ale może byś nam powiedział coś więcej…
- To – jakby was interesowało – w szkole ogłoszono konkurs literacki.
Mój brat Kuba oderwał się od telefonu i spytał, czy wezmę udział skoro o tym mówię. Odpowiedziałem, że się zastanawiam, bo żadnego cudu nie przeżyłem w czasie świąt.
- Jaki jest temat tego konkursu? – dopytywała mama.
- „Cud Bożego Narodzenia” – odpowiedziałem.
- A może to temat z religii? Teraz mało kto mówi, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Większość obchodzi święta zimowe albo święta choinki, Mikołaja i zakupów – zażartował tata.
- No, ale my świętujemy narodzenie Boga. Chrześcijanie różnych wyznań obchodzą w grudniu te rodzinne święta, nie tylko katolicy, ale także np. protestanci. Dla wierzących narodzenie Boga było cudem, Jezus urodził się jako człowiek, by wybawić ludzkość od grzechu. Teologicznie istnieje Cud Bożego Narodzenia – wyjaśniła mama.
- Jak chcesz o czymś pisać musisz rozumieć temat. Wiesz czym jest cud? – zapytał mnie brat.
- Cud to coś wyjątkowego, co nie miało prawa się zdarzyć. Nie można tego wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób. Cud Bożego Narodzenia opisał Charles Dickens w książce „Opowieść wigilijna”. Nie jestem Ebenezerem Skroogem. Mnie żadne duchy byłych i następnych świąt nie odwiedziły i nic dziwnego, nadzwyczajnego mi się w czasie świąt nie przydarzyło. Lubię święta, ale cudów w nich nie widzę – wyjaśniałem.
Karol Rak
Wtedy zrozumiałem, że muszę mówić po angielsku. Z naszej rozmowy wynikło, że jestem w Yorku i jest to XII wiek. Artur zaprowadził mnie do swojego domu. Kiedy wszedłem, zdziwiłem się, bo nie było choinki. Zapytałem Artura:
– Czy obchodzicie święta Bożego Narodzenia?
– A co to takiego?
– Ubiera się choinkę, dostaje prezenty, gotuje potrawy.
– Nie, u nas ludzi nie stać na kupowanie prezentów ani na choinkę.
Wtedy posmutniałem. Postanowiłem pomóc tym ludziom. Razem z tatą Artura poszedłem do pobliskiego lasu. Wycięliśmy wysoką jodłę i postawiliśmy ją na środku osady. Ludzie, którzy tu mieszkali, byli bardzo mili. Pomogli nam ubrać choinkę, chociaż nie prosiliśmy ich o to. Bombek nie mieliśmy, dlatego drzewko ubraliśmy za pomocą orzechów, jabłek i kokardek, zrobionych z materiału. Gdy skończyliśmy ubierać choinkę, zrobiła się miła atmosfera. Gdy wróciłem z tatą Artura do domu, jego rodzina poprosiła mnie, abym opowiedział więcej o świątecznych tradycjach. Mówiłem im o Wigilii, na której jest dwanaście potraw i o tym, że najbardziej lubię pierogi. Mówiłem także, jak u nas wygląda choinka, która ubrana jest w kolorowe bombki, światełka, łańcuchy a na samym czubku ma gwiazdę.
Następnego dnia była Wigilia. Obudziłem się wcześnie i nie da się opisać mojego zdziwienia, gdy zobaczyłem prezenty, dla wszystkich dzieci z osady, pod choinką. Radość dzieci była ogromna, towarzyszyło im również zdziwienie, bo nigdy jeszcze nie dostały prezentu. Następnie rodzice i dzieci zaczęli śpiewać pieśni. Mieszkańcy powiedzieli, że co roku będą obchodzić święta, bo sprawiają one wszystkim wiele radości. Powiedzieli mi też, że choinka co roku będzie stała na środku ich osady. Tylko ja byłem smutny, ponieważ myślałem, że już nie zobaczę rodziny.
Nagle usłyszałem krzyk mojej mamy:
– Igor! Igor! Wstawaj.
Wtedy zrozumiałem, że to był tylko sen.
Igor Kaszuba
Godzinę później na zegarze w domu Wiśniewskich wybiła 18.00. Oznaczało to rozpoczęcie kolacji wigilijnej. Tata miał zacząć czytać fragment Pisma Świętego, kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama stała najbliżej, więc otworzyła. W drzwiach ukazali się babcia i dziadek. Uśmiech pojawił się na twarzach całej rodziny a serca wypełniły się radością i nadzieją. Tradycji stanie się zadość. Kolacja odbędzie się zgodnie z planem jak co roku. Szymon głośno oznajmił:
– To prawdziwy Cud Bożego Narodzenia.
Filip Tarkowski